Nie znaleziono nici porozumienia między władzami Pyrzyc, a rodzicami broniącymi dotychczasowego umiejscowienia przedszkoli w mieście. O zmianach proponowanych przez administrację Marzeny Podzińskiej z rodzicami dzieci rozmawiał jej zastępca Robert Betyna. Nie brakowało emocji, ale nie powinno to dziwić, skoro rodzice obawiają się o przyszłość placówek. Pewne jest, że nie zostawią sprawy i będą walczyć o swoje pomimo różnych przeciwności.
Po pojawieniu się w publicznym obiegu pogłosek o pomyśle władz miasta na przeniesienie pyrzyckich przedszkoli do szkół zorganizowane zostały spotkania z rodzicami. Nie uświadczono na nich burmistrz Marzeny Podzińskiej, pojawił się za to jej zastępca Robert Betyna oraz szef gminnego wydziału oświaty – Waldemar Kędziora. Na spotkanie w przedszkolu przy ul. Zabytkowej przybyli także radni: Iwona Ksel, Mirosław Wyrodek, Mariusz Majak, Jerzy Wroński, Wojciech Łubiarz i Waldemar Lemiesz. Zainteresowani tematem rodzice nie mogli pomieścić się w sali.
Równi i równiejsi?
Na samym początku wiceburmistrz stwierdził, że spotkanie nie było zaplanowane w przyjętym przez gminę kalendarzu. Nadmienił też, że było kilka pomysłów na wprowadzenie reformy oświaty, w tym pozostawienie w Pyrzycach jednej szkoły podstawowej. Ostatecznie postanowiono, że tak jak przed reformą będą istniały dwie szkoły podstawowe – Zaczęliśmy szukać rozwiązania, które pozwoli na wypełnienie dwóch budynków. – mówił R. Betyna. – W związku z tym, że mamy niepełne obiekty (…) postanowiliśmy zaproponować rozwiązanie związane z przeniesieniem przedszkoli. – stwierdził wiceburmistrz. Mówił także, że propozycja władz dotyczy utworzenia zespołów szkolno-przedszkolnych nie tylko w mieście, ale również na wioskach. Różnica polega na tym, że przedszkola na wioskach… mają pozostać w swoich dotychczasowych lokalizacjach. Te słowa wywołały oburzenie obecnych rodziców, zresztą nie ostatnie w ciągu całego spotkania.
– Najpierw mówi pan, że przedszkola na wioskach zostają tam, gdzie były, a przedszkola w mieście będą przeniesione do szkół. To jest taka trochę niekonsekwencja. Rozumiem, że zostawiamy szkoły na wsiach, ale dlaczego w ramach konsekwencji nie zostawiamy tego w jednym budynku? – dopytywał rodzic. – Rozumiem, że reforma jest wymagana ustawą i że chcecie rozłożyć szkoły na dwa budynki, aby zapewnić nauczycielom miejsca pracy, ale z tego co rozumiem to wynika, że chcecie tymi naszymi przedszkolami dopełnić szkoły, żeby to funkcjonowało ekonomicznie. Tak wynika z pana wypowiedzi. – mówił i zaraz potem zaproponował, żeby zamiast przenosić przedszkole do starego budynku szkolnego przy ul. Owocowej, to może by go oddzielić od „nowej szkoły” i sprzedać, dzięki czemu byłyby fundusze np. na dostosowanie budynków przedszkolnych do obowiązujących wymogów. Wypowiedź spotkała się z brawami rodziców. – Skoro w części gminy zostawia się to niezmienione, to dlaczego przekonuje nas pan, że my mamy to zapewnić? – dopytywał.
Wiceburmistrz stwierdził, że nie będzie potrzeby dopełniania szkół na wsiach. Pod koniec spotkania po raz kolejny padło pytanie, dlaczego zmiany nie obejmują oświaty na wioskach, gdzie jest dużo mniej dzieci niż w Pyrzycach – Chce pan o tym porozmawiać? Zapraszam na spotkanie wiejskie jedno, drugie. – stwierdził wiceburmistrz. Czyżby władze miasta i gminy bały się dokonywać jakichkolwiek zmian na wioskach z obawy przed reakcją społeczeństwa, a wszystkie reformy były realizowane kosztem miasta i nikt nie przejmował się zdaniem jego mieszkańców? Władze chyba nie powinny dzielić ludzi w ten sposób.
Dostosowywanie do norm
Jednym z argumentów wiceburmistrza przemawiającym za przeniesieniem przedszkola z ul. Zabytkowej było także niespełnianie norm przeciwpożarowych przez piętro budynku. Reakcja rodziców była natychmiastowa. – To co robiliście do tej pory? – podniosły się głosy spośród rodziców. Zdaniem większości z nich zdecydowanie bardziej opłacałoby się dostosowanie obecnej siedziby, niż przystosowywanie od podstaw budynku gimnazjum. Rodzice zwracali także uwagę na to, że z własnej woli finansowali remonty przedszkola i nie chcieliby, aby teraz przeszło to np. w ręce prywatnego właściciela, który mógłby budynek od miasta wykupić i utworzyć przedszkole komercyjne.
„Co wy chcecie od przedszkolaków?”
Robert Betyna zapewniał, że władze miasta chcą wszystko jak najlepiej i kompleksowo przygotować, aby dzieci mogły przebywać w dobrych warunkach. – Jak sześciolatki szły do szkół, też mówiono, że wszystko jest jak najlepiej przygotowane, a wyszło jak wyszło. – usłyszał w odpowiedzi. – Nie mogę zrozumieć, co chcecie od przedszkolaków? Kto tam włożył łapy i po co? – dopytywał jeden z rodziców. – Róbcie porządek z gimnazjami, ale dlaczego pchacie się w przedszkola? – mówił. – Co znaczy „wyłączenie parteru”? Jak można wyłączyć parter? – zastanawiał się kolejny, argumentując swoje pytania troską o bezpieczeństwo. Pod adresem wiceburmistrza padło także pytanie, czy jeśli dwunastolatek zacznie przeklinać na korytarzu, to on będzie mu tłumaczył co te słowa znaczą? Bezpieczeństwo dzieci w dużych placówkach, to jedna z największych obaw rodziców. Nie chcą, by ich kilkuletnie pociechy, które dopiero poznają świat miały do czynienia z takimi zachowaniami.
Jedzenie jedzeniu nierówne
Kolejną bardzo ważną obawą rodziców była przyszłość przedszkolnych kuchni, które zgodnie z gminnym planem mają być zlikwidowane. Wiele dzieci ma uczulenie na poszczególne składniki pożywienia, nie wszystkie wszystko jedzą i jak mówią rodzice – nigdy nie było problemu, żeby tą kwestię dogadać z kucharkami. W przypadku cateringu, który ma zastąpić przedszkolne kuchnie takiej możliwości nie będzie. Zwracali także uwagę na różnice między jakością jedzenia przygotowywanego w przedszkolach, a tego dostarczanego z zewnątrz.
Radna Ksel: Słupki też są ważne
– Ja za tym ręki nie podniosę. I to mogę państwu obiecać. – mówił radny Jerzy Wroński. Stwierdził w swojej wypowiedzi, że przedstawiany przez władze miasta pomysł jest poroniony.
– Jeżeli przeniesiemy przedszkole gdziekolwiek, czy to będzie szkoła, czy jakiś inny budynek to już będzie trzeba przeprojektowywać, dostosowywać, przerabiać. Uważam, że przedszkola w Pyrzycach funkcjonują bardzo dobrze. Jestem radnym czwartą kadencję i nie przypominam sobie, żeby był jakiś problem związany z przedszkolami. – stwierdził radny Mariusz Majak. – Albo rozpatrujemy reformę oświaty całościowo, albo nie rozpatrujemy jej wcale. Boli mnie, że ruszamy tylko Pyrzyce i kosztem Pyrzyc odbędzie się reforma oświaty na terenie gminy.
Radny Wojciech Łubiarz przyznał rację J. Wrońskiemu i M. Majakowi. Zwrócił także uwagę na to, że głos radnych powinien być kierowany głosem społeczeństwa, a nie dyscypliną klubową.
– Ja na pewno nie przyłożę ręki do tego, aby to przedszkole czy przedszkole na Narutowicza przestało istnieć. – zapewniał radny Mirosław Wyrodek, który podjął również kwestię wcześniejszej likwidacji Zakładu Usług Transportowych.
– Jestem radną z okręgu wiejskiego, więc priorytetowym interesem dla mnie są moi wyborcy. Dla mnie słupki też są ważne. Oczywiście interes dzieci, rodziców, pań dyrektor również jest bardzo ważny, ale słupki ekonomiczne również. I to też na pewno będę brała pod uwagę. – stwierdziła radna Iwona Ksel. Powiedziała także, że nie zna oferty organu wykonawczego (burmistrza) – Jeżeli będzie ona dobrze przedstawiona to niestety rachunek ekonomiczny będzie musiał wziąć górę. – mówiła radna. – Dziękujemy bardzo! – z ironią odezwał się jeden z rodziców. – Ekonomia nie zawsze jest najważniejsza. – komentował inny.
Radny Waldemar Lemiesz powiedział, że nie powie czy się zgodzi czy nie zgodzi na likwidację przedszkola, ponieważ czeka na czwartkowe spotkanie radnych z władzami gminy.
Rodzice wyrazili chęć uczestnictwa w spotkaniu radnych z burmistrzem. Byli też oburzeni tym, że konkretne wyliczenia dotyczące zmian zostaną przedstawione w pierwszej kolejności radnym, a nie im. – Odnoszę wrażenie, że decyzja już dawno zapadła. – powiedział po prawie półtorej godziny jeden z rodziców. Po tych słowach zebrani zaczęli opuszczać salę.