„Pieniądze idą do nieba. Najpierw idzie 10 złotych i gdy jest przy bramie słyszy od św. Piotra: – Ty 10 złotych nie pójdziesz do nieba! – zdziwione 10 złotych czeka przy bramie. Idzie 50 złotych i słyszy to samo. Idzie 100 złotych i zostaje potraktowane podobnie. W końcu turla się moneta 1-złotowa. – Ty złotówko zasługujesz na niebo. – mówi św. Piotr. Inne pieniądze się buntują. – Jak to! My mamy większą wartość, a taka złotówka idzie do nieba? – Św. Piotr patrzy na nie i mówi: – A kiedy to ja was ostatnio w kościele widziałem?” Ten znany dowcip świetnie obrazuje coniedzielne składki zbierane w polskich kościołach, popularnie zwane tacą. Finanse kościoła zawsze były kontrowersyjnym tematem, a my dziś „wbijamy kij w mrowisko” i sprawdzamy finanse największej pyrzyckiej parafii.
Pyrzycka parafia pw. św. Ottona powołana została w roku 1910. Od 1945 prowadzona jest przez zakonników z Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu. Swoim zasięgiem obejmuje północną i zachodnią część Pyrzyc, a także Rzepnowo, Stróżewo i Okunicę. Obsługuje więc cztery kościoły, a jej teren zamieszkuje około 11 tysięcy osób. W niedzielnych nabożeństwach uczestniczy nieco ponad dwa tysiące wiernych. Przy parafii działa 13 wspólnot, w których swoje miejsce znajdują osoby w każdym wieku. Działa zarówno duszpasterstwo dzieci, jak i róże Żywego Różańca, czy chór parafialny. Swoją posługę pełni tu pięciu księży.
Fundusze z „tacy”
Inflacja idzie w górę. W czasach denominacji złotówki, która miała miejsce 20 lat temu za zwykłą gazetę płaciliśmy około 60-70 groszy. Dzisiaj ta cena wynosi prawie 3 złote. Za litr benzyny bezołowiowej 95-oktanowej w połowie roku 1999 płaciliśmy około 2,5 złotego, a jeszcze kilka miesięcy temu była ona ponad 100 procent wyższa. Jak widać – rosną praktycznie wszystkie ceny, jednak u wielu osób nie rośnie ofiarność. Tak jak było dawniej, tak i obecnie przy zbieraniu niedzielnej składki w czasie Mszy najczęściej pojawiają się monety 1- i 2-złotowe. Znacznie rzadziej można natknąć się na 5-złotówki, nie wspominając już o banknotach, których „na tacy” jest stosunkowo niewiele. Z czego to wynika? Nie może ulegać wątpliwości, że po prostu sytuacja finansowa wielu rodzin nie pozwala na większą ofiarność, nawet jeśliby chciały. Jest jednak grono osób, których ofiarność nie rośnie, ponieważ „nie będą dawać księdzu”, „kościół jest bogaty”, „oni tylko na super fury kasę wydają”. Taca w kościele jest dobrowolna i o brak ofiary nikt do nikogo pretensji nie ma, tym bardziej, że proboszcz parafii pw. św. Ottona nie narzeka na ofiarność. – Bilans udaje nam się domknąć. – mówi ks. Tadeusz Kłapkowski TChr. – Jeśli jednak chcielibyśmy myśleć o inwestycjach, to już funduszy zaczyna brakować. – dodaje. Może zatem zanim stwierdzimy, że ksiądz te pieniądze bierze dla siebie, warto zobaczyć jak wyglądają fundusze swojej parafii?
Parafia musi dotować
Niedzielna taca, która często jest najbardziej kontrowersyjnym elementem parafialnych finansów każdej niedzieli wynosi około 3,6 tysiąca złotych. W ciągu miesiąca daje to nieco ponad 14 tysięcy złotych, a w skali roku prawie 173 tysiące złotych. Jak mówi proboszcz wydatki bieżące parafii w przeciągu roku wynoszą około 200 tysięcy złotych. – Są to między innymi opłaty za oświetlenie, ogrzewanie, inne media. – wylicza ks. T. Kłapkowski. – Do tego trzeba doliczyć kwoty, które każda parafia ma obowiązek odprowadzić na utrzymanie kurii oraz seminarium diecezjalnego w Szczecinie, misje, dzieła charytatywne, pomoc dla katolików na Wschodzie, rekolekcje czy wyjazdy dla grup dzieci i młodzieży, ubezpieczenia i remonty, a my dodatkowo składamy się też na utrzymanie seminarium naszego zgromadzenia w Poznaniu. – stwierdza proboszcz. To jeszcze nie koniec wydatków, kościół bowiem także płaci podatki. W parafii św. Ottona opłaca je proboszcz oraz wikariusz. Kwota, jaką muszą oddać fiskusowi jest wyliczana na podstawie liczby osób mieszkających na terenie parafii, nie zaś chodzących do kościoła. Ogólnie roczne podstawowe wydatki, które parafia musi ponieść mogą zamknąć się w kwocie 220 tysięcy złotych. Dociekliwi mogą jednak zapytać o fundusz kościelny, o którym tak wiele się w ostatnim czasie mówi. – Fundusz kościelny wspomaga nas głównie jeśli chodzi o odnowienie zabytkowych świątyń, budowę nowych kościołów czy niewielkie dopłacanie do ZUSu dla księży którzy nie pracują w szkole. Nie są to wysokie dotacje. – mówi ks. T. Kłapkowski. Do samych funduszy parafialnych dochodzą jeszcze dobrowolne ofiary za sprawowanie sakramentów – m.in. ślubów. Jak zapowiada proboszcz – pełne rozliczenie za rok 2015 zostanie przedstawione ogółowi parafian.
Wykopaliska trwają
Parafia jednak – co widać gołym okiem cały czas stara się inwestować. Wśród ostatnich inwestycji najbardziej widoczne są nowa, rzeźbiona rama do obrazu patronki kościoła parafialnego – Matki Bożej Wniebowziętej oraz dokończenie prac wykopaliskowych przy kościele, które od początku trwania do chwili obecnej pochłonęły około 50 tysięcy złotych. Przeprowadzono też pierwszy od rozbudowy plebanii, która miała miejsce 15 lat temu generalny remont sieci grzewczej. Pochłonął on 20 tysięcy złotych, ale do wyremontowania pozostaje jeszcze komin. Nie działają też kolektory słoneczne. Naprawiono też maty ogrzewające ławki w kościele, tak żeby już przy pierwszych mrozach zostały uruchomione, co zresztą się udało.
Aby każdy mógł przyjść…
Teraz parafię czekają trzy duże inwestycje. Najszybciej będziemy mogli spodziewać się stworzenia Kaplicy Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu. – Kaplica powstanie w dotychczasowej salce „Caritas”, a prace przystosowujące ją do użytku liturgicznego już się zaczęły. – stwierdza proboszcz. – Chcemy dać wszystkim mieszkańcom oraz odwiedzającym Pyrzyce możliwość całodziennej adoracji, tak aby każdy mógł podejść na chwilę modlitwy w dogodnym dla siebie czasie. – argumentuje konieczność powstania kaplicy ksiądz. Obecnie trwa regotyzacja ścian. Niedługo będą one musiały zostać oczyszczone i osuszone. Trzeba będzie także wymienić okna, które nie były ruszane od odbudowy kościoła, a także położona zostanie ceglana posadzka. Do tego trzeba będzie jeszcze wyposażyć kaplicę w sprzęty liturgiczne, ławki oraz nowe oświetlenie. Otwarcie kaplicy planowane jest na odpust parafialny w czerwcu 2016. Całość tej inwestycji może kosztować szacunkowo 60-80 tysięcy złotych. – Jest to jednak zabytkowy kościół, ciągle odkrywamy nowe rzeczy do zrobienia, więc koszty mogą wzrosnąć. – zaznacza proboszcz.
Kościół zasłużył na nowe organy
Znacznie bardziej kosztowne będą dwie kolejne inwestycje. Kościół parafialny oczekuje na nowe organy. Obecne są 11-głosowym instrumentem, który został złożony z organów z okolicznych miejscowości. Obecnie trwają poszukiwania odpowiedniego instrumentu, nie będzie to bowiem świeża produkcja, ale najprawdopodobniej instrument zostanie sprowadzony z któregoś z kościołów w Niemczech. Marzeniem proboszcza jest aby był to minimum 36-głosowy instrument. – Takie organy zostaną zainstalowane na obecnie pustym głównym chórze kościoła. Tego typu instrument pozwala nie tylko na piękną oprawę liturgii, ale również np. organizację koncertów organowych. – stwierdza ks. T. Kłapowski. W zależności od stanu instrumentu i jego możliwości cena może wahać się od 70 do ponad 100 tysięcy złotych. Szacuje się, że łącznie z przewiezieniem, potrzebną renowacją i instalacją w Pyrzycach koszty mogą wynieść około 150 tysięcy złotych.
Dom parafialny – dla parafian, nie dla księży
Najbardziej rozciągła terminowo i pochłaniająca zdecydowanie najwięcej pieniędzy będzie jednak budowa domu parafialnego. Budynek ma powstać nad badanymi właśnie średniowiecznymi piwnicami, a tylko koszt projektu może wahać się od 60 do 80 tysięcy złotych. Z zewnątrz powinien on odzwierciedlać kamienicę, która w tym miejscu stała przed II wojną światową. Wewnątrz natomiast, zgodnie z założeniem proboszcza ma znaleźć się sala ze sceną, w której znajdzie się miejsce dla 150-200 osób. Oprócz niej będą też mniejsze pomieszczenia przeznaczone m.in. na kancelarię parafialną czy też prowadzenie spotkań duszpasterskich. – Wszystko to dla wygody naszych parafian i dla bardziej efektywnego prowadzenia duszpasterstwa. Liczymy na to, że na tą inwestycję uda nam się pozyskać fundusze z Unii Europejskiej. Mimo to będzie jednak potrzebne duże wsparcie innych środków. – mówi ksiądz. Jednak, żeby podjąć jakiekolwiek prace działka musi w całości należeć do jednego podmiotu. Parafia czeka więc cały czas na przekazanie jej części przez pyrzycki magistrat.
Dodać też należy, że stan kościołów filialnych domaga się dość pokaźnych wydatków (malowanie, ogrodzenia i inne). Uczestniczących w niedzielnych Mszach św. na filiach są raczej niewielkie grupki, a więc oczekują jakiegoś wsparcia z kościoła parafialnego.
Naprawdę „darmozjady”?
Warto też zwrócić uwagę na to, dlaczego księża „wołają o kasę”. W danej parafii przebywają oni przez określony czas. Nie inwestują więc dla własnej wygody. Jeżeli budowany jest dom parafialny czy nabywane nowe organy, to jest to czynione dla parafian, którzy tutaj mieszkają i tutaj zostaną, podczas gdy ksiądz, który podejmował się tej inicjatywy i tak zostanie przeniesiony. Prowadzenie duszpasterstwa na zlaicyzowanym Pomorzu Zachodnim nie jest łatwe, a każdy, kto uczestniczy w życiu parafialnym przyzna, że dwie niewielkie salki w tymczasowym baraku są zupełnie niewystarczające wobec trudnych wyzwań laicyzującego się coraz bardziej świata. Zresztą – na parafię tak „poważna” i znaczącą na mapie archidiecezji to rozwiązanie bardzo tymczasowe nie może być rozwiązaniem ostatecznym. Parafia obejmuje swoim zasięgiem cztery miejscowości, więc trzeba jakoś dotrzeć do kościołów filialnych. W samej pracy duszpasterskiej samochód jest też dużą pomocą. Co zaś tyczy się remontu plebanii – każdy ma prawo do mieszkania w godnych warunkach, szczególnie wtedy, gdy na nie pracuje. A pamiętajmy, że posługa księdza również jest jego pracą, np. jako katecheta w szkole. A ludzie, którzy mówią, że duchowni to „darmozjady” chcąc zachować obiektywizm powinni spojrzeć na wiele osób, które wręcz wymagają, żeby je dotować, ale same w kierunku zapracowania sobie na fundusze nie robią kompletnie nic. Skoro więc pewne kręgi chcą ograniczyć dotowanie katechezy w szkołach czy odbudowy zabytków i przeznaczyć te fundusze inne, nie wątpię, że ważne działy życia społecznego, to może zaostrzmy też programy finansowania innych stanów społecznych, aby wsparcie otrzymywali ci, którzy naprawdę go potrzebują, a pieniądze zaoszczędzone na pozostałych przeznaczone były także na ważniejsze dla społeczeństwa cele?